sobota, 25 stycznia 2014

Kołnierzyk z filcu

Musicie wybaczyć mi monotematyczność materiałową i kolorystyczną - ostatnimi czasy szary filc zawładnął moim sercem do tego stopnia, że ani myślę go zdradzać. Staram się chociaż zmieniać rodzaj przedmiotów, które z niego powstają, żeby nie zanudzić Was (i siebie) do reszty. Tym razem pokusiłam się o wykonanie kołnierzyka, inspirowanego egzemplarzem znalezionym wieki temu na etsy (klik). Narysowałam szablon, wycięłam go, pozszywałam ze sobą elementy i gotowe! Stałam się właścicielką swojego własnego lisiego kołnierza :). Wciąż nie jest skończony, potrzebuje jeszcze wstążki do związywania na karku, ale nie mogłam się doczekać, żeby pokazać go na blogu.
Wykonanie takiego kołnierzyka nie zajmuje dużo czasu, jest przyjemne i banalnie proste, jak wszystko, co ostatnio robię - na wyzwania przyjdzie czas po egzaminach.

Biały lis w towarzystwie szarości i mięty - bardziej dumnego podpisu nie udało mi się wymyślić.

Na co dzień nie zamierzam go nosić z piżamą - cóż jednak począć, kiedy najlepiej tworzy mi się rano, właśnie w takim stroju ;)?

Uwielbiam sobotnie poranki. Bez pośpiechu i stresu, za to z pysznym śniadaniem, zadowalającą ilością światła i hendmejdowymi poczynaniami. Mam nadzieję, że równie błogo spędzacie czas.
Przy okazji chciałam Was poinformować, że to już 50 post, który napisałam. Nie mam pojęcia jak to się stało, wiem tylko, że dużo milej prowadzi się bloga ze świadomością, że czytacie go, oglądacie zdjęcia i komentujecie. Bardzo wszystkim dziękuję!

poniedziałek, 20 stycznia 2014

Jak zrobić organizer na pędzle do makijażu

Nie wyobrażam sobie makijażu bez pędzli. Do tej pory trzymałam je w kupnych, plastikowych opakowaniach, co było o tyle niewygodne, że każdego poranka zmagałam się z ich zamknięciami. Myślałam o trzymaniu pędzli w kubku, ale takie rozwiązanie wydało mi się mało higieniczne (nie chciałabym przejeżdżać po twarzy zakurzonym włosiem). W końcu znalazłam wyjście z sytuacji w postaci własnoręcznie zrobionego pokrowca. Nie jest to rozwiązanie idealne, ze względu na materiał, którego użyłam - filc, mimo, że miękki i idealny na zimę jest mniej odporny na zabrudzenia pudrem niż chociażby sztuczna skóra. Mimo wszystko przewagę nad rozsądkiem wziął aspekt estetyczny i wczorajszego wieczora stałam się dumną posiadaczką organizera, którego wykonanie nie zajmuje więcej niż 10 minut. Potrzebujemy jedynie filcu, nożyczek, guzika i igły z nitką. 



1. Tworzymy podwójne nacięcia i umieszczamy w nich pędzle.
2. Owijamy je częścią materiału.
3. Robimy dziurkę i przyszywamy guzik.
4. Cieszymy się efektem ;).
Jak widzicie cały proces jest banalnie prosty, a stworzony w ten sposób pokrowiec nie tylko cieszy oko, ale też przyda nam się chociażby w podróży, kiedy chcemy zabrać komplet pędzli ze sobą. Można również dodać nacięcia na inne przybory kosmetyczne, takie jak pilniczek, pęseta czy nożyczki do paznokci.




Geks od rana pilnuje swojego mocno już zdezelowanego drapaka ;).



Miłego tygodnia!

niedziela, 19 stycznia 2014

Fryzura dla Tildy krok po kroku - tutorial

Dzisiejszy poranek, podobnie jak wczorajszy postanowiłam spędzić twórczo. Tradycyjnie już wynajduję sobie coraz to dziwniejsze zajęcia, byle tylko się nie uczyć ;). Tym razem padło na stworzenie dla Was tutorialu. Postanowiłam pokazać, jak robi się włosy dla lalki (w moim przypadku - tildy) przy użyciu wełny czesankowej. Cały proces jest dość prosty, a efekt moim zdaniem bije na głowę włosy z włóczki. Ponieważ moje dwie wcześniejsze anielinki były szatynkami, teraz postanowiłam zrobić 100% platynową blondynkę. Wciąż nie mogę się na nią napatrzeć, wygląda subtelniej i bardziej niewinnie niż poprzedniczki, a jednocześnie nie wyszła mdła, a tego się bałam.



1. Potrzebne nam będą: wełna do filcowania, igła do filcowania, nożyczki, woda, patyczki higieniczne (tylko jeśli chcemy, by nasza anielica miała kręcone włosy) i "ofiara" w postaci łysej lali.


2. Wydzielamy z wełny czesankowej fragment odpowiedniej wielkości i przykładamy go do głowy lalki.

Na tym etapie tilda wygląda jakby dopiero co wstała.
 3. Nakłuwamy czesankę w kilku miejscach, tak by trzymała się głowy. Staramy się uformować górę fryzury.


Kiedy włosy trzymają się głowy anielica wygląda o tak. To całkiem normalne - teraz będziemy mogli zająć się dołem fryzury.


4. Oddzielmy palcami lub za pomocą nożyczek mniejsze pasma, zwilżamy je i owijamy wokół patyczków higienicznych, tworząc swoistego rodzaju papiloty.



5. Czekamy aż "włosy" wyschną. Ostrożnie uwalniamy je z patyczków, zaczynając odwijanie od dołu i cieszymy się efektem :).





Dopiero to zdjęcie uświadomiło mi, że jeszcze nie odcięłam metek od podkładek na krzesła ;).

Najpierw miałam w planach poszukać dla niej domu, ale spodobała mi się tak bardzo, że prawdopodobnie zostanie z nami i będzie zdobić sypialnię.

sobota, 18 stycznia 2014

Maska do spania

Jakiś czas temu pokazywałam Wam wspaniałe maski karnawałowe wykonane z filcu i obiecałam, że jeśli zrobię własną to zaprezentuję ją na blogu. Dzisiaj rano miałam w końcu trochę wolnego czasu, więc zabrałam się za rysowanie, wycinanie i szycie. Wprowadziłam jednak jedną modyfikację, mianowicie moja wersja nie ma wyciętych oczu, ponieważ zamierzam w niej spać. Aby wykonać maskę do spania potrzebujemy:
- kartki i ołówka, do narysowania szablonu,
- filcu w wybranych przez nas kolorach,
- igły i nitki,
- sznurka bądź wstążki, za pomocą którego/której będziemy związywać maskę.
Kolorystykę mojego wytworu dopasowałam do piżamy, gdyż w takim zestawieniu będę ją prezentować Dominikowi i kotom. Wnętrze maski podszyłam biały filcem, żałując, że nie mam na stanie żadnego sztucznego futerka.
Po tym nieco przydługim wstępie nie pozostaje mi nic innego, jak pokazać Wam w końcu moją raccoon sleeping mask ;).


Tak maska współgra z wyżej wspomnianą piżamą ;).


Dominik wrócił z pracy i szop zyskał jego akceptację do tego stopnia, że zgodził się być moim modelem.





 Lecę nadrobić czytelnicze zaległości - ostatnio brakuje mi czasu nie tylko na pisanie własnego bloga, ale i na zaglądanie na Wasze. Sesja i dużo zajęć nadprogramowych zajmują większość mojego czasu, ale dzisiejsze popołudnie mam zamiar spędzić leniwie buszując po blogosferze. Na koniec jednak pokaże Wam prezent, którym wciąż nie zdążyłam się nacieszyć, więc czeka w pudle na swoją kolej - ferie, kiedy rzucę się na niego i nie zostawię samego ani na moment.


Miłego weekendu!

sobota, 11 stycznia 2014

Program do tworzenia plakatów i grafik

Od dawna marzą mi się proste, graficzne plakaty i trudno mi wyobrazić sobie wnętrze, w którym mogłyby nie pasować (no może poza barokowymi komnatami, choć mało kto odtwarza te klimaty u siebie w domu;)). Jakiś czas temu chciałam kupić oprawiony i gotowy do powieszenia egzemplarz, ale ceny oscylujące w okolicach 100-200 złotych skutecznie mnie odstraszyły. Ostatecznie, co za problem stworzyć prosty napis samodzielnie? Kiedy doliczymy do niego koszt wydruku i ramkę z ikea na pewno nie będziemy stratni finansowo, a i satysfakcja powinna być większa niż przy zakupie "gotowca".
Polecam Wam zapoznanie się z programem http://www.picmonkey.com/, można w nim stworzyć naprawdę ciekawe obrazki. Przed przystąpieniem do edycji zdjęć dobrze jest pobrać tło o wysokiej rozdzielczości, na którym umieścimy napis (i/lub rysunki). Poniżej pokażę Wam kolejne etapy tworzenia grafiki i z góry ostrzegam, że efekt końcowy wynika z chęci pokazania zbyt wielu funkcji - zazwyczaj wystarcza mi opcja "wybierz czcionkę".


Wchodzimy na stronę i klikamy "edit a photo".

Zamiast zdjęcia użyłam białego tła, które wcześniej pobrałam na komputer.

Wybieramy kolejno Tt, czcionkę i klikamy w "Add Text". 

Wpisujemy tekst. Po prawej stronie mamy możliwość zdecydowania, czy ma być on do lewej, prawej czy wyśrodkowany. Dodatkowo możemy m.in. zmienić kolor.

Wybieramy ikonkę z motylem i interesującą nas kategorię. 



Zmieniamy tło. 

Zmieniamy kolor liter i zapisujemy obraz. Dobrze jest wybrać jakość "sean" - zajmuje ona najwięcej miejsca w komputerze, ale za to mamy plik idealny do wydruku w większym formacie.

Muszę przyznać, że najchętniej skończyłabym w momencie, kiedy na białym tle znajdował się sam napis, ale ostatecznie to miała być wersja pokazowa. Zostawiam Was z kilkoma grafikami do pobrania i życzę miłej zabawy z kreatorem :).





W celu pobrania obrazków należy wejść tutaj.
Bardzo Wam dziękuję za miłe słowa pod ostatnimi postami i życzę przyjemnego weekendu!

czwartek, 9 stycznia 2014

Geko :(

Od pewnego czasu, myślę, że od 2-3 miesięcy Geko zaczęła dziwnie się zachowywać. Z towarzyskiego, przyjacielskiego pieszczocha zmieniła się w nieufną, płochliwą i nieco agresywną kotkę. Tłumaczyłam to sobie trudnym wiekiem dorastania, ewentualnie zadziornym charakterkiem. Dodatkowo przestała przybiegać do drzwi, gdy wracaliśmy do mieszkania, reagować na dźwięk otwieranej lodówki czy wołanie moje bądź Dominika. Nagle doznałam olśnienia. Zabraliśmy ją do weterynarza i sprawdziło się to, czego się bałam - nasza kicia straciła słuch.
Wciąż jest to dla nas nowa sytuacja. Ciągle łapię się na "kici kici" wypowiadanym w jej kierunku, a także uważam, żeby nie zachodzić jej od tyłu. Póki co jest mi bardzo smutno, jednak nie ze względu na to, że uważam, że trafił się nam "wybrakowany" egzemplarz kota (wiem, że niektórzy mogliby tak pomyśleć), ale dlatego, że przytrafiło się to właśnie jej. Kiedy pomyślę o tym jak musiała się bać i nie rozumieć tego, co się z nią dzieje... Nagle donośne zawodzenie bez widocznego powodu (miauczeniem nie można tego nazwać) nabrało sensu.

Geko, kiedy była mała miała na łebku dwie ciemne plamki które z czasem zniknęły.

Apeluję też do wszystkich właścicieli białych mruczków - sprawdźcie, czy Wasz pupil na pewno słyszy. Sporo przeczytałam na ten temat i okazuje się, że biała sierść często idzie w parze w głuchotą. Najbardziej zagrożone są koty z niebieskimi oczami. Geks ma zielone, więc jak widać nie ma reguły :(.

środa, 8 stycznia 2014

Tilda dla Pani Marty

Wróciłam do Warszawy, czas nadrobić zaległości ;)! 
Jakiś czas temu Pani Marcie, u której odbywam praktyki spodobały się tildy. Podjęłam się wykonania jednej z nich dla jej córeczki Michaliny. We wszystkim pomogła mi mama, którą odwiedziłam w Poznaniu i która zszywała materiał na maszynie. Jako, że baletnica/wróżka(?) ma być dla dziecka, użyłam wypełnienia do zabawek i ulubionych, różowo-miętowych kolorów. Z efektu końcowego jestem bardzo zadowolona, ale długo się nim nie nacieszę, bo tilda już dzisiaj wędruje do nowej właścicielki. Niezwłocznie zrobiłam jej sesję, korzystając z odrobiny porannego światła. 


W tle kolejne tulipany w tym roku - trudno mi wyobrazić sobie sypialnię bez nich.

W pasmanterii znalazłam różyczki, które idealnie dopełniły stylizacji.

Zgodnie z życzeniem Michaliny lalka ma miętowe oczy i brązowe włosy.


Muszę przyznać, że bardzo mi brakowało pisania i zaglądania do Was. Czym prędzej lecę odwiedzić Wasze blogi i życzę miłego dnia!